Prezydencja na lotnisku- dzień VIII

Dzień VIII to radosny dzień list przylotów i wylotów dla dwóch ministerstw.


Rano o 10:00 wchodzę na wszelki wypadek na swojego maila, który zawierał listę przylotów i wylotów dla Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwa Gospodarki. Uradowana postanawiam wydrukować sobie na Dworcu w Gdańsku listy, żeby móc po nich bazgrać jak tylko mi się spodoba. Postanawiam też zafundować sobie mrożoną kawkę latte, a co tam, taka jestem szalona!


W autobusie dosiada się do mnie nie kto inny jak Ania. Też dostała listy, więc damy sobie radę. Na miejscu tradycyjnie ogarniamy nasz stand, rozkładamy materiały i wreszcie możemy sprawdzić kto, kiedy i jakim lotem doleci.


Załatwiamy normalnie delegację za delegacją. Strategia na dzisiaj – share your taxi. Podchodzi do nas 5 osób. Każdy praktycznie z innego kraju i chyba różnych delegacji. Nie podoba im się pomysł transportu środkami komunikacji publicznej, wolą taksówkę. Ok., tylko spokojnie. Ania rozdaje im mapki, ja biegnę do taksówkarzy. Wracam z garścią informacji na temat taryfy i cen. Kiedy Państwo już się zgadzają podróżować wspólnie, żeby było taniej. Okazuje się jednak, że Pani z Irlandii utknęła przy bankomacie, który postanowił, że jej pieniędzy nie będzie wypłacał. Coś tam załatwia i idzie do kantora. Nie wiedzieć czemu druga Pani postanawia zaryzykować przygodę z bankomatem. W tym czasie trzeci Pani idzie zobaczyć co się dzieje u Pani numer dwa w kantorze i tym sposobem zostajemy z dwoma dżentelmenami. Pytam, czy zatrzymać im dużą taksówkę. Mówią, że tak, ale że poczekają na Panie. Jak stwierdził delegat z UK: Już chyba rozeszliśmy się na wystarczającą ilość stron, żeby się zgubić.


Kiedy już wszyscy wrócili do naszego punktu informacyjnego, prowadzę ich do taksówki. Zamarłam, bo nie widzę Pana kierowcy. Ale po chwili macha do mnie ktoś i okazuje się, że to właśnie on. Podjeżdża i pakuje bagaże. Delegat z UK prosi, żeby przekazać kierowcy, że wszyscy jadą do Sheratona, a on by jeszcze chciał do Villi Baltica. Tłumacze więc kierowcy, żeby rozliczył kurs pomiędzy Państwa, a potem rozpoczął nowy do hotelu delegata. Oddycham z ulgą kiedy odjeżdżają.


Pozostali delegaci nie są zachwyceni wizją podróży ani komunikacją miejską, ani taksówkami, jednak z braku możliwości wybierają jednak opcję numer dwa. Dzięki listom jesteśmy znowu na bieżąco i wiemy kiedy coś się wydarzy. Możemy przygotować sobie mapki i rozkłady jazdy, a potem już tylko spokojnie czekać.


Pod wieczór znowu przylatują Panie. Jedna z Hiszpanii a druga z Niemiec. Decydują się na taksówkę i na naszą propozycję, żeby ją dzielić do Sheratona reagują niesamowitym zachwytem. Od razu się sobie przedstawiają, po czym jedna idzie do kantoru, a druga do nieszczęsnego bankomatu. Po chwili widzimy jak idą wspólnie do taksówki rozmawiając i śmiejąc się jakby były przyjaciółkami przez całe życie. Fajny obrazek.


Patrzymy na przyloty. Została nam delegacja 4 osób o 20:50 z Monachium. Potem jeszcze dwie osoby o 22:08 i jedna o 23:30. Mamy jednak nadzieję, że nie każą nam siedzieć tutaj dla tych trzech osób… Ryzykujemy telefon. Asia mówi nam, że spokojnie po odbiorze delegacji o dziewiątej, możemy iść na autobus. Super!


Czekamy na nich. Nudno trochę. Zaczyna się lektura Glamour zakupionego prze Anię. Z dwóch testów psychologicznych dowiadujemy się, że Ania jest znawcą a ja odkrywcą. W dodatku ponoć dysponuję urokiem Carli Bruni, czego z zachwytu nie zdementuję. Śmiejemy się z tego wszystkiego, a tu podchodzą do nas dwa Panowie w garniturach. Stawiają nam po puszce jakiegoś energy drinka na biurku. Zdziwione patrzymy na nich, a oni do nas, że to dla nas w prezencie. Nadal nic nie rozumiemy. A oni wyciągają z plecaka jeszcze 4 puszki i stawiają obok tamtych. Mówią, że z tym na pokład samolotu ich nie wpuszczą, a szkoda wyrzucać, więc pewnie nam się przydadzą najbardziej jak tu siedzimy o tej porze. Przyjmujemy wszystkie z dobrodziejstwem inwentarza i śmiejemy się, ponieważ na puszce jest napis „Nie tylko na plaży coś się wydarzy”. Mamy nadzieję, że to jednak nie wydarzą się niespodziewani delegaci.


Samolot z Monachium ląduje punktualnie. Wychodzi do nas Pan i kiedy informujemy go o taksówce i o tym, że może zaczekać na pozostałych, żeby pojechać wspólnie. Pan stwierdza, że w samolocie widział znajomego z Niemiec, więc nie ma problemu zaczeka na niego. Kiedy dżentelmen się pojawia okazuje się, że dwoje pozostałych osób, na które czekałyśmy nie znajdowało się na pokładzie samolotu i panowie są gotowi do drogi jak tylko jeden z nich wymieni walutę.


Ania zwija powoli nasze manatki, a ja odprowadzam delegatów do auta. Instruuję kierowcę gdzie ma jechać i życzę udanej podróży. Kiedy wracam do budynku zaczepia mnie inny kierowca na postoju.


Kierowca: To pani mi podprowadziła te 5 osób do Sopotu!

Ja: Ojej, przepraszam – uśmiecham się przestraszona, że był kłopot

Kierowca: Nic nie szkodzi! Byle częściej!


Cieszę się, że chociaż dla kogoś byłam przyczyną chwili szczęścia.

 

Agnieszka Borkowska

Projekt i wykonanie: Mehowmy