Prezydencja na lotnisku- dzień VI

Dziś zabieram was na małą wycieczkę. Ponieważ nie ma dziś nic do roboty (są wyloty, a to ponownie oznacza jedynie kontakt z podróżującymi Polakami, którzy są zagubieni w czasie i przestrzeni). mam wam do zaproponowania niecodzienną, wyimaginowaną wycieczkę po lotnisku. Może przy odrobinie szczęścia uda mi się wszystko opisać z naszego punktu widzenia.


Dziś zapraszamy na parter.

Pierwsze co robi wolontariusz to przyjeżdża na lotnisko. Już w tym momencie najczęściej jest spóźniony, chyba że wolał przybyć autobusem o pół godziny wcześniej niż powinien, to jest szansa bycia na czas. Horror rozpoczyna się w weekend, ponieważ 210 kursuje tylko raz na godzinę… Gdy już dojedzie, mija ławeczki pełne palaczy, slalomem wymija torby i walizy, po czym wchodzi do środka i idzie na stoisko.


Jednak popatrzmy na to z innej perspektywy. Wchodzimy i czujemy się zagubieni w wielkich kolejkach ludzi. Wiesz czego ci potrzeba, ale nie wiesz gdzie to znaleźć (ale błagam, nie idźcie wtedy do naszego punktu dla delegacji!). Informacja lotniskowa to mały, acz niezwykle niedoceniany punkt. Siedzą tam mądrzy ludzie mający wiedzę na różne lotniskowo-podróżne tematy, jednak nie wiedzieć czemu pasażerowie ich unikają. Unikać to się powinno z kolei tutejszych toalet. Dzisiejsza rozmowa:


Ja: No nie wierzę, że to jest w ogóle możliwe, ale w tej łazience jest gorzej niż wczoraj!

Ania: Wiesz, jest sobota, to pewnie panie sprzątaczki mają dzień wolny od pracy.

Ja: Chyba mają ich znacznie więcej w tygodniu…


Normalnie wstyd jest przed delegacjami i pasażerami z zagranicy. Unikajcie tego miejsca, jeśli naprawdę nie musicie pilnie skorzystać.


Kolejnym punktem naszej wycieczki są przenośne biura podróży. Fajnie pojawiają się i znikają. Ma kilka krzeseł i monitorów, a ich pracownicy wydaja bilety o określonej porze i znikają.


Klientka: Pani z Triady jest, a Pana z Wezyra nie ma?

Pani z Triady: Zbiórka ma być 16:55, więc ma jeszcze 15 minut.

Klientka: A, to kolega strasznie punktualny!

Pani z Triady: Ja po prostu miałam wcześniejszą grupę i zaraz kończę jak on przyjdzie.


Nic więc dziwnego, że jedno z biur, to „Wezyr”, w końcu oni wszyscy są jak czarodzieje z tą zdolnością teleportacji. Pojawiają się i znikają w sobie tylko znanych okolicznościach.


Obok nich siedzimy my – biedne żuczki, które są męczone przez ludzi nie potrafiących sobie poradzić. Kłopotamy się z różnymi pytaniami, najczęściej odpowiedzi na nie są po prostu na tablicy przylotów, jednak Polak sam nie sprawdzi, musi usłyszeć odpowiedź od kogoś. Swoją drogą to bzdura, żeby przy wyjściach pokazywać wszystkie przyloty na całe lotnisko. Przy wyjściu Schengen powinny być tylko te przyloty, a przy Non Schengen tylko tamte. W związku z zamieszaniem musimy kierować ludzi do właściwych wyjść.


Mamy też dookoła firmy wynajmujące samochody. Nie wiemy dokładnie jak państwo pracują, ale też co jakiś czas znikają, więc pasażerowie pytają nas o co chodzi. My oczywiście nie wiemy.


Teraz w połączeniu z naszymi przygodami macie chyba już obraz z jakimi pytaniami i zadaniami NIE ZWIĄZANYMI z Polską Prezydencją musimy się na co dzień borykać. Pozdrawiamy zza naszego małego biureczka i do jutra! Opowiem wam o ewakuacji lotniska!

 

Agnieszka Borkowska

Projekt i wykonanie: Mehowmy