Akademia Przyszłości to projekt mający na celu pomóc w nauce szkolnej dzieciom, które z różnych przyczyn nie radzą sobie tak dobrze jak ich rówieśnicy. Działania koordynuje grupa ekspertów, jednak zaangażowani w nie są również studenci i świeżo upieczeni absolwenci szkól wyższych. Poświęcają oni swój czas i energię, by pomagać dzieciakom, które takiej pomocy potrzebują. Każdy tutor (wolontariusz- nauczyciel) ma pod opieką jedno dziecko, które uczy jednego przedmiotu. Projekt działa w 20 miastach w Polsce. Nam udało się porozmawiać z jednym z trójmiejskich eks- tutorów Akademii. Przekonajcie się jak to działa w praktyce.
Rozmowa z Dominikiem Deją – wolontariuszem Akademii Przyszłości:
KIWI: Dlaczego zdecydowałeś się zostać wolontariuszem?
Dominik: Bo czułem, że chcę i że mogę komuś pomóc.
KIWI: Dlaczego wybrałeś akurat Akademię Przyszłości?
Dominik: Bo moja dziewczyna akurat tam przystąpiła i wiedziałem, że mogę pomóc. Stwierdziłem, że to dobry pomysł.
KIWI: Zastanawiałeś się nad innymi organizacjami?
Dominik: Myślałem nad MOPSem, ale w internecie szukałem informacji i nic ciekawego nie znalazłem. Zero konkretnych informacji. Wybrałem więc AP.
KIWI: Jak wyglądała Twoja współpraca z AP?
Dominik: Zaczęło się spotkaniem informacyjnym, które było dość późno zorganizowane. Tam wyjaśniono nam co to jest AP i opowiedziano o tym jak mamy pracować z dzieckiem. Potem już raz w tygodniu spotykałem się z dzieckiem, z którym pracowałem. Tłumaczyłem mu zadania z matematyki i motywowałem go do dalszej pracy.
KIWI: Przeszliście jakieś szkolenia?
Dominik: Tylko to jedno spotkanie, a do tego jakieś dodatkowe wyjścia. Raz byliśmy np. w banku. I do tego raz w tygodniu były spotkania z koordynatorem. Jak chcieliśmy o coś zapytać, albo mieliśmy jakieś problemy, to on był od tego, żeby wyjaśnić wyjaśnić.
KIWI: Byliście w banku? Co tam robiliście?
Dominik: Spotkaliśmy się z prezesem który opowiedział mam jak wygląda bank i jak się tam pracuje. Poszliśmy potem do specjalnego pokoju- wideokonferencyjnego. Połączyliśmy się z Warszawą i Krakowem (z tamtejszymi AP) i braliśmy udział w różnych konkursach itd.
KIWI: Co trzeba zrobić, żeby zostać wolontariuszem AP?
Dominik: Trzeba byś studentem, albo świeżo po studiach. Trzeba też lubić pracę z dziećmi i być zmotywowanym do pracy z nimi, bo czasami naprawdę traci się motywację. Trzeba też znać się na dziedzinie, z którego będzie się dawało korepetycje. No i pomysł na prowadzenie zajęć.
KIWI: Dlaczego traci się motywację?
Dominik: Czasem jak przez kilka spotkań z rzędu widzisz, że dziecko jest zniechęcone to musisz szukać sposobów żeby to zniechęcenie przełamać i odbudować w dziecku wiarę w siebie i we własne możliwości.
KIWI: Ilu miałeś podopiecznych?
Dominik: Jednego. Jeden tutor na jednego podopiecznego.
KIWI: Z jakimi dziećmi współpracuje się w ramach AP?
Dominik: Generalnie te dzieci są wybierane w szkole przez pedagoga szkolnego i on ma swoje kryteria, których ja nie znam. Przypuszczam, że chodzi o motywacje dziecka do nauki. Czasem dochodzą do tego problemy w domu, bark pieniędzy na korepetycje, czy trudności w aklimatyzacji w klasie. Trzeba mu pomóc znaleźć pomysł na siebie. Zamożność rodziny nie ma tu dużego wpływu.
KIWI: Jakich przedmiotów uczyłeś?
Dominik: Ja uczyłem matematyki, ale korepetycje można prowadzić z każdego przedmiotu. Najlepiej jak jedna osoba uczy jednego, bo za mało czasu jest na ogarnięcie wszystkiego.
KIWI: Czy dużo czasu musiałeś poświęcić na ten rodzaj wolontariatu?
Dominik: Nie. To była przyjemność.
KIWI: Ile godzin w tygodniu?
Dominik: Spotkania były raz w tygodniu, a czas spotkania zależał od różnych czynników np. od wieku i motywacji dzieci. Z małymi dziećmi siedzi się 45 min, bo nie dadzą rady dłużej wytrzymać. Ja uczyłem szóstoklasistę i to już był 1,5- godzinne zajęcia.
KIWI: Czy z wolontariatem w AP wiążą się jakieś zobowiązania? Na przykład odpowiadasz za to, że dziecko musi zdać do następnej klasy?
Dominik: Nie, takich zobowiązań nie ma. Ale gdy masz zajęcia z dzieckiem, to musisz je odprowadzić do domu, bo ty za nie odpowiadasz z czasie zajęć.
KIWI: To gdzie w takim razie odbywały się zajęcia?
Dominik: W szkole, w której dziecko się uczy.
KIWI: Co mógłbyś poradzić wolontariuszom, którzy dopiero zamierzają włączyć się w działania AP?
Dominik: Muszą pamiętać, że zazwyczaj potrzeba czasu, aby dziecko się otworzyło. To że dziecko jest ciche przez pierwsze spotkania nie oznacza, że w ogóle jest ciche. Trzeba dać sobie i dziecku czas, żeby się lepiej poznać i otworzyć na siebie. Potrzeba trochę cierpliwości.
KIWI: Kiedy zakończyłeś współpracę z AP?
Dominik: Zacząłem wraz z początkiem roku akademickiego, a skończyłem na początku lipca.
KIWI: Dlaczego?
Dominik: Przeniosłem się na studia do innego miasta.
KIWI: A tam nie kontynuujesz wolontariatu, bo… ?
Dominik: Ze względów czasowych. Studia są dość czasochłonne i niestety nie mam chwili na dodatkowe zajęcia poza uczelnią.
KIWI: Czy poleciłbyś AP innym wolontariuszom?
Dominik: Poleciłbym, bo spotkanie z małymi dzieciakami zawsze rozwija. Przypomina nam, że kiedyś też byliśmy małymi dziećmi. Pozwala nam się trochę oderwać, zapomnieć o problemach i wyluzować. Spojrzeć na świat z perspektywy tego dzieciaka, któremu próbujesz pomóc.
rozmawiała Agnieszka Lasinkiewicz