
W tym roku Gdański Tydzień Wolontariatu ma szczególny wymiar, bo świętujemy jego dziesiątą edycję. Z tej okazji oddajemy głos tym, którzy od lat współtworzą wolontariat w naszym mieście – osobom, dla których pomaganie stało się częścią życia.
Każda historia jest inna, ale wszystkie łączy spotkanie z drugim człowiekiem i chęć zrobienia czegoś dobrego. Zebraliśmy je w jednym miejscu, żeby pokazać, jak wygląda wolontariat z perspektywy tych, którzy żyją nim na co dzień. Poznajcie ich bliżej.

Ania działa wolontariacko od około ośmiu lat, choć sama żartuje, że pomagała dużo wcześniej, tylko bez „etykietki” wolontariuszki. Najbliższy jest jej wolontariat akcyjny, bo daje swobodę i pozwala wspierać różne organizacje nawet jednego dnia. Na co dzień angażuje się w działania Regionalnego Centrum Wolontariatu w Gdańsku, wolontariatu w ECS i Fundacji Szansa.
Za wolontariatem stoi dla niej jedna prosta rzecz: oddanie kawałka swojego czasu drugiemu człowiekowi. Czasem to pomoc przy wydarzeniu, które dzięki temu jest dostępne dla większej liczby osób, a czasem spacer z seniorem, który bez wsparcia nie wyszedłby z domu. Ostatnio Ania poświęca na działanie od kilku do kilkunastu godzin tygodniowo – jak mówi, nie ma sensu liczyć godzin, skoro można w tym czasie zrobić coś dobrego.
Wolontariat jest jej źródłem energii. Spotkania, uśmiechy i doświadczenia dodają jej siły i sprawiają, że chce robić jeszcze więcej. Ważne są dla niej szacunek, empatia i odpowiedzialność, bo ludzie, którzy się zgłaszają, liczą na rzetelność i wsparcie. Największą motywacją i największą siłą wolontariatu są dla niej właśnie ludzie – pełni pozytywnej energii i gotowi pomagać tak po prostu, z potrzeby serca.

Paweł od sześciu lat działa w Banku Żywności w Trójmieście. Najbardziej lubi rozmowy z darczyńcami i troskę o to, żeby zbiórki przebiegały sprawnie. Wolontariat traktuje jako prosty sposób, by mieć realny wpływ na życie mieszkańców, którzy potrzebują wsparcia.
Zaczął pod koniec gimnazjum, początkowo z myślą o punktach do rekrutacji do liceum. Nie spodziewał się, że pierwsza zbiórka tak go wciągnie. Dziś angażuje się w coroczne akcje świąteczne, rozmawia z ludźmi, rozdaje ulotki, nadzoruje przebieg działań i przygotowuje zebrane jedzenie do transportu.
Wolontariat dał mu szersze spojrzenie na potrzeby różnych osób i sporą satysfakcję. Efekt działań widać od razu, wystarczy spojrzeć na pełne skrzynki żywności. Uważa, że najważniejsze wartości to empatia i optymizm, bo właśnie one pomagają nie odwracać wzroku od problemów innych. Najbardziej motywują go widoczne efekty wspólnej pracy, a największą siłę wolontariatu widzi w zaangażowanych, życzliwych ludziach.

Juljana od dekady działa społecznie. Jej początki były proste: kiedyś obiecała sobie, że gdy tylko będzie okazja, zostanie wolontariuszką WOŚP. Zrobiła to i szybko odkryła, że wolontariat daje jej przestrzeń, w której może wykorzystać swoje umiejętności dla innych.
Najmocniej związała się z Fundacją na Rzecz Obronności i Bezpieczeństwa Kraju Combat Alert. Promuje swój oddział, wprowadza nowych członków i prowadzi szkolenia medyczne. Działania są ciągłe, bo zawsze ktoś pyta o ich aktywność albo chce do nich dołączyć, więc trzeba być w nieustannej gotowości.
Najważniejszi są dla niej ludzie, poczucie przynależności, współpraca i zwykła obecność drugiej osoby. Dzięki wolontariatowi spojrzała na życie z innej strony i nauczyła się cieszyć prostymi rzeczami. Motywuje ją świadomość, że jej działania mogą komuś realnie pomóc. A największą siłę wolontariatu widzi właśnie w ludziach i ich chęci wspólnego działania.

Marek od piętnastu lat działa jako wolontariusz w Fundacji Hospicyjnej i Hospicjum im. ks. Dutkiewicza. Ze względu na pracę angażuje się głównie akcyjnie, przede wszystkim kwestując na pogrzebach, kiedy rodziny proszą o wsparcie hospicjum zamiast kwiatów. Mówi, że wiek nigdy nie był dla niego przeszkodą, choć czasem grafik bywa napięty.
Do wolontariatu trafił, kiedy poczuł potrzebę zmiany i chciał pomagać bardziej świadomie. Zaczynał od zbiórek i akcji żonkilowych, później pracował z chorymi na oddziale. Z czasem, gdy częściej wyjeżdżał, wspierał fundraising, a od pandemii jego stałym zadaniem stało się kwestowanie. Jak sam żartuje, bywa na cmentarzach tak często, że nazywany jest „królem cmentarzy”. W każdym kontakcie stara się dawać ludziom ciepło, nadzieję i zwykłe ludzkie słowo.
Wolontariat nauczył go pokory i uważności na innych. Mówi, że daje radość, poczucie więzi i świadomość, że każdy dzień jest czymś cennym. Najbardziej motywują go ludzie i możliwość bycia komuś potrzebnym – nawet wtedy, gdy chodzi o dobre słowo w trudnym momencie. Podkreśla, że pomaganie stało się częścią jego natury, a przykład, jaki daje, udzielił się już w rodzinie: żonie, synowi, wnukom. Wolontariat traktuje jak piękny obowiązek serca, z którego nie zamierza rezygnować.

Ania działa wolontariacko od czternastu lat, choć sama mówi, że ma wrażenie, jakby robiła to od zawsze. Najbliższe są jej działania opiekuńcze i wszystko, co pozwala dać drugiej osobie chwilę uwagi. Wolontariat traktuje jak świadomy wybór i sposób spędzania czasu – takiego naprawdę wartościowego, wypełnionego rozmową, obecnością i uśmiechem.
Zaczęło się od ciekawości i chęci poznawania ludzi. O Fundacji Dr Clown usłyszała podczas pieszej pielgrzymki na Jasną Górę. Po szesnastu dniach w drodze, wróciła do domu i od razu dołączyła do „uśmiechniętych doktorów”. Dziś regularnie odwiedza pacjentów w gdańskim szpitalu Copernicus, raz w miesiącu pojawia się w DPS-ie, a przy okazji różnych akcji wspiera Szpitale Pomorskie. Rozmawia, żartuje, odciąga myśli od choroby czy samotności. Czasem wystarczy drobiazg – słowo, gest, obecność.
Wolontariat daje jej uważność i refleksję, ale też ogrom poczucia sprawczości. Ceni uczciwość, punktualność i słowność, a najbardziej napędza ją budowanie relacji i możliwość pomocy. Mówi, że zdrowie i życie są najważniejsze, a uśmiech naprawdę potrafi leczyć. A największą siłę wolontariatu widzi w człowieku, zawsze.

Grzegorz działa wolontariacko od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od pakowania paczek dla osób w trudnej sytuacji, a z czasem odkrył, że najbardziej przyciąga go praca z młodzieżą. Dziś wspiera ją w ramach Caritasu, Fundacji Fosa, Promyka i swojego autorskiego projektu „Młodzież w Centrum”.
Wolontariat łączy z pracą, a mimo to znajduje na niego czas każdego dnia. Angażuje się równolegle w czterech miastach: Gdańsku, Zabrzu, Dąbrowie Górniczej i Opolu. Mówi, że działanie społeczne to dla niego wyjątkowa możliwość spotkania z drugim człowiekiem i źródło głębokiego poczucia sensu.
Najbliższe są mu życzliwość, otwartość i gotowość do bezinteresownej pomocy. To właśnie one motywują go najbardziej. A największą siłę wolontariatu w widzi w ludziach, którzy potrafią wspólnie tworzyć coś ważnego.
Ty też możesz dołączyć do naszej wyjątkowej społeczności, bo przecież #BezNasNieDziała
