Dzień Kobiet vs Dzień Mężczyzn

Zanim zacznę, nim w pełni pogrążę się w chaosie wydarzeń, których możemy stać się świadkami w niedalekiej przyszłości, zasieję ziarno wiedzy, jakiej ostatni plon dawno już został zebrany i przez społeczeństwo na swój sposób przetrawiony, po czym wydalony.


Mało kto już dzisiaj pamięta, że Dzień Kobiet to święto ustanowione jako wyraz szacunku dla ofiar walki o równouprawnienie kobiet. Swą legalną formę uzyskał w 1910 roku i od tego czasu dzień 8 marca przechodził ewolucję, żeby stać się tym, czym jest obecnie.


Jeszcze ciekawiej ma się sprawa dotycząca Dnia Mężczyzn, obchodzonego od 1999 roku za sprawą Ingeborg Breines, która to uznała go za doskonały pomysł, dający równowagę płci.


Zanim przejdę dalej, poproszę o uwagę. Czy nie widzą tu Państwo pewnego odwrócenia? Czy to nie Dzień Mężczyzn powinien sytuować się w historii wcześniej? Jak to się stało, że równouprawnienie poszło tutaj w odwrotnym kierunku? Tę kwestię pozostawiam do indywidualnych przemyśleń, a sam skupię się na tym, co poszło nie tak.

Sobota, 8 marca, jak co roku kupiłem jej kwiaty. To na początek. Ale właśnie, początek, od niego może zacznę. No to tak, kładziemy się do łóżka z 7 na 8 marca, pomiędzy nami chłodno, przyczyna błaha – przyklejony do gołej nogi pilot od telewizora. Jednak to nie jedyna przyczyna. Podpowiem, że ten chłód to taki mój przepis na sukces.


Sobota, 8 marca, jak co roku kupił mi kwiaty. To na początek. Atmosferę ochładza między nami już od dobrego tygodnia, robi tak co roku, żeby później było cieplej. Teraz czekam aż wróci ze świeżym pieczywem i przygotuje śniadanie. Może i to by było miłe, ale dlaczego raz w roku tylko? Ale się zdziwi jak dzisiaj wróci, ale się zdziwi… hi, hi, hi.


Sobota, 8 marca, jak co roku wracam z bułkami. W torbie papierowej, w plastiku się pocą. Tym razem mam też tackę śniadaniową, taką, co na łóżku można postawić. Wstawać nie będzie musiała, wiem jak tego nie lubi. Ale się zdziwi jak dzisiaj wrócę, ale się zdziwi, ha!


Sobota, 8 marca, jak co roku wrócił już pewnie z bułkami. I co? I daję głowę, że stoi teraz nad łóżkiem zdziwiony i za głowę trzyma się własną. Kto wie, może się nawet po niej drapie. A ja szczerze mam to tam, po czym można się drapać jak swędzi, ale publicznie nie wypada.


Dzień jaki wiadomo, dlaczego jej nie ma? To już zagadka, a raczej jej początek. To, że jej nie ma, dla mnie pozostaje niezrozumiałe, ale to, że z wazonu zniknęły też kwiaty, to już dla mnie niepojęte. Patrzę po pokoju, co by znaleźć inne jakieś poszlaki, bystry jestem, znajduję pod drzwiami płatek, za drzwiami płatek drugi, dedukcja podpowiada, że wyszła, efektem dedukcji to, że wyszedłem za nią. Po płatkach do serca, podnoszę je i powtarzam – kocha, nie kocha, kocha… ożeż!

  

Dzień jaki wiadomo, dlaczego już mnie w łóżku nie ma? Oto zagadka, początek jej znacie, dlatego teraz zakończenie. Zebrałyśmy się tutaj, na boisku między blokami, wszystkie kobiety z osiedla, jak jeden mąż. Jedna masa, w całość zbita, jako symbol umasowienia naszego święta, jako jego odrealnienie, dlatego teraz realny stos z kwiatów żeśmy poczyniły. Wiechci cała masa to i ogień wysoki, dym czarny, w całym mieście widoczny. Oto nasz znak! Róża czarna, nie czerwona, zgoła odmienna, niech przypomni mężczyznom, że do kochania Dzień Kobiet nie jest potrzebny, a każdy inny równie dobrze się do tego nadaje. Nie sabat, a „sobot” (bo sobota, dobre, nie?) czarownic ustanawiamy, ku przestrodze tych, co prawdziwy sens świąt postradali.

 


tomasz olczak 

  

Foto: http://www.images.fastcompany.com

Projekt i wykonanie: Mehowmy