Dym. Pisząc, spalić musiałem więcej niż jedną paczkę

Jakby to zacząć. Tak. Żeby już na starcie nie oburzyć tych. Co omijają palarnie szerokim łukiem. To nie przypadek, że rozstrzelałem ten początek kropkami. One zastąpić mają mi przecinki, które co najwyżej obrazować by mogły zaciąganie się dymem nikotynowym. A ja już na starcie chcę podkreślić jak wiele ryzykuję, dlatego pisząc, spalić musiałem więcej niż jedną paczkę, a każdą kropką niech będzie papieros. Uspokajam się. Piszę papierosowy telegram.

 

Już niedługo na ulicę wymaszerują pochody antynikotynowe. Trzydziestego pierwszego maja każdy, kto pali, stojąc za bramami festynów godzących w tytoń, zapali trzydziestego pierwszego papierosa. Razem utworzą w ten sposób chmurę zapomnienia, na której odlecą do lepszego świata. Czy prędzej? Czy później? Tego nie wiem. Postawię się w pozycji palącego. Jakżeby inaczej. Już, tylko dopalę papierosa. Chwileczkę. Jestem. No, także ja, palacz, to znaczy zwierzyna, pod ciągłym jestem obstrzałem. Przegonili mnie początkowo z lasu barowych stolików, prosto na długi, ciemny korytarz między dwoma światami. Wylądowałem w objęciach zimy, zwierz skulony, z ostatnim przyjacielem w dłoni. Prowadziliśmy długie rozmowy sklejając ze sobą usta. Do czasu, kiedy polowanie znowu ruszyło.

 

Bach! Za plecami przybili mi tabliczkę. Czerwone przekreślone koło, a w nim mój przyjaciel. Błędna niepalących interpretacja, że kołem jestem ja, i że obu nas trzeba unicestwić. Bach! Przed nosem tabliczka. Ciach! Na przystanku naklejka. Wszędzie nagle zrobiło się czerwono. Zakaz goni zakaz, wolna przestrzeń już nie dymem, który z natury ulotny, a blachą i papierem zostaje przysłonięta. A mówią, że dym tytoniowy odpręża. Mnie odpręża, owszem, ale może paliłbym mniej, gdyby nie te zakazy. Tak jakby dano mi powody do rozładowywania stresów. Przecież gdyby nie zakazy, to nie byłoby pożądania, no nie? Ale zaraz, zaraz! Hola, hola! Skoro ja początkowo zdenerwowany, teraz już przez dym uspokojony, skoro on odprężająco działa, nawet pszczoły o tym wiedzą, to czemu ci na przystanku już nie? Że głupsi? Z pszczołami to oni mają tyle wspólnego, że bzyczenie słyszę zza wiaty i spojrzeń czuję tysiące, jak użądleń na ciele, nawet jeśli przebywa tam jeden niepalący.

 

Czasami się zastanawiam, które z nas większy stres przeżywa. Oni? Licząc mi każdy lubieżny z papierosem pocałunek. Ja? Czując ukłucie w okolicach czaszki poprzedzone każdym złowrogim spojrzeniem. Które z nas dłużej przeżyje? Teoretycznie ten drugi, bo ja, statystyczny palacz, żyć będę krócej o lat czternaście. Spokojnie stoję, palę, ze stresem skutecznie walczę, bo przez nich uczucie przyjemności zatraciłem, gdzieś o nim zapomniałem. Tylko że stres zabija, no nie? No to teraz wyobraźcie sobie tego, co tam stoi pod tą wiatą. Jak przeskakuje z nogi na nogę, bo albo rzucił i znieść mojego widoku nie może, albo z natury myśliwy. Ten to musi przeżywać wewnętrzne rozdarcie. Czeka, aż wzrok odwrócę, żeby wreszcie pobiec po paczkę papierosów, bo bez niej sam się wykończy biedak. Na zawał zejdzie.

 

Z tego całego roztrzęsienia jeszcze choroby Parkinsona dostanie, która mi nie straszna, bo naukowo udowodnione, że ruchem ręki, w górę, w dół, skutecznie z nią walczę. Na wiadome skojarzenia pozwolę sobie dmuchnąć dymem tytoniowym. Jeszcze jedno, też udowodnione, Alzheimera nie dożyję, nie ma szans, co za tym idzie, umrę wiedząc dlaczego.

 

 

tomasz olczak

 

 

 

 

 

 

Fot: Tomasz Sienicki

Projekt i wykonanie: Mehowmy