Mający niedawno miejsce skandal, którego autorkami były młode studentki Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, popisując się brakiem odpowiedzialności oraz zmysłu estetyki, po kilku głębszych postanowiły wybrać się na ‘graficiarską’ akcję uliczkami starego miasta. Wynikiem czego, 16 zabytkowych kamienic zostało ‘zbombionych’, a nad tematem sztuki ulicznej zawisły czarne chmury…
Czym jest właściwie graffiti? Semantycznie, to słowo zapożyczone z języka włoskiego ‘graffito’ , które oznacza rycel do pisania. Obecne, frazeologizm ten opisuje malowidła wykonane puszką wypełnioną farbą w aerozolu, w miejscach, które niekoniecznie są do tego przeznaczone. Tworząc tego rodzaju sztukę, młodzi ludzie, poprzez ekspresję wyrażają swoją osobowość oraz emocje. Jest to nieodłączny element mieszkańców aglomeracji. To tam, w ciemnych zakamarkach gęsto zaludnionych osiedli spotkać można writerów, którzy tworzą charakter i klimat miasta, przejawiając swą aktywność społeczną.
Aby przekonać się o tym, wystarczy podczas podróży trójmiejską trasą SKM wyjrzeć za okno i przyglądnąć się miejskiej galerii zwanej ‘linią’. Kolejnym miejscem, gdzie wykonane sprejem malowidła i szablony cieszą oko- jest mural, ciągnący się wzdłuż ogrodzenia terenu Stoczni Gdańskiej. Jeśli wyczulimy się na tego typu sztukę, podczas spacerów po mieście, dostrzeżemy wiele przestrzeni, które nielegalnie ‘ozdobione’ zostały w kolorowe bohomazy, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Istnieją jednak dopuszczalne formy graffiti- legale. W specjalnie wyznaczonych przez miasto miejscach, można realizować swoje twórcze intencje. Ścian takich jednak w naszym mieście jest mało, a sympatyków przybywa. Uświadomienie siły przekazu tej sztuki utwierdza w przekonaniu, że graffiti ma niewątpliwie wymiar społeczny i jest formą artystyczną.
Czy istnieje więc możliwość kompromisu, znalezienia złotego środka pomiędzy tymi, którzy za pomocą puszki robią naprawdę fajne rzeczy (i nie chodzi tu o picie piwa), a tymi, którzy za swój cel mają zniszczenie elewacji nowego budynku…? Otóż jest to możliwe, potrzebne jest tu porozumienie obu stron. Przeciwnicy takich zachowań muszą zrozumieć, że póki w mieście tętni życie, ludzie poprzez obrazy będą je opisywać. Tak było, jest i będzie. Nie znaczy to jednak, że malując można czuć się bezkarnym. Trzeba nauczyć się szacunku do własności innych oraz tolerancji poglądów, nie każdemu musi się to przecież podobać.
W każdej dziedzinie znajdują się czarne owce, tak jest i tu. Nie każdy, kto nanosi napisy na ścianę jest artystą. Przekleństwa, ubliżanie innym, ansę klubów piłkarskich oraz wszystkie akty związane z wulgarnością, są w tym środowisku niemile widziane. Istnieje wyraźna granica pomiędzy ludźmi robiącymi to z pasji, a tymi, dla których graffiti jest formą popisania się brakiem wyczucia stylu.
Kamil Kosik
Foto: AngMoKio