Raport z 20 grudnia 2013 roku, godzina 12:00.
Kometek! Amorek! Błyskawiczny! Fircyk! Pyszałek! Tancerz! Złośnik! Profesorek! Rudolf! Bez krzątania się w zaprzęgu! Lecimy chłopaki! Właśnie dostałem wiadomość, że jeden z Ciężarówkowych Mikołajów nieoczekiwanie wpadł w tarapaty, dlatego nie mamy czasu do stracenia! W drogę!
W powietrzu niby łatwiej, kiedy drogi oblodzone i łatwo o poślizg, my mkniemy nie zważając na tak przyziemne problemy. Nas dotyczą te nadziemne, czyli zawieje, zamiecie i inne turbulencje. Z roku na rok dzieci stają się coraz bardziej niegrzeczne, przez co warunki się pogarszają. W tym roku bez zmian. To znaczy bez zmian na lepsze, czyli bez zmian wśród zmian na gorsze, bo zmiana nastąpiła. Eh, te raporty. Jednym słowem – jest gorzej niż przypuszczaliśmy.
Akcja promocyjna na portalu internetowym – ask.fm – zakończyła się pełnym niepowodzeniem. 90 % internautów zhejtowało profil Świętego Mikołaja, a na zlocie fanów, zbudowanym na rosnącej fali nienawiści, odbyły się jedynie złowrogie manifestacje, dotyczące zmiany wizerunku grubasa ubranego na czerwono. Pomimo licznych haseł w stylu – Stop zatykaniu kominów – znajduję się właśnie na corocznej misji rozwożenia prezentów grzecznym dzieciom. W roku 2013 nie mam dużo pracy, jest ich niewiele. Dalszych problemów i opóźnień nie przewiduję.
Placówki od numerów 1 do 25 w sektorze A1 odwiedzone, przechodzę do sektora C14. Dom dwudziesty szósty, problem pierwszy, raport całościowy ze zdarzenia:
Sanie parkuję bez problemu, dom duży z dachem prostym, proste. Komin szeroki wystarczająco, daję radę, nie ma kominka, dlatego stawiam pierwsze kroki w piwnicy. Unikam hałasu, słoiki z konfiturami kuszą, zachowuję silną wolę, wiadomo – dieta, szczęśliwie drzwi otwarte, wychodzę. Na widok tego, co w salonie, zastygam w bezruchu.
Przez chwilę myślałem, że kręci mi się w głowie, że świat wywrócił się do góry nogami. Rozglądam się, patrzę w prawo – nic, w lewo – lustro, w nim moje odbicie, poprawne, stoję na podłodze, nie na suficie, patrzę przed siebie – stoi choinka, nie na podłodze, a na suficie. Oczy zamykam, otwieram, przecieram, obrazek bez zmian. Ok., ok., spokojnie, bez paniki. Pradziadowie coś wspominali o takich fanaberiach, ale żeby teraz? Żeby dzisiaj? O odwróconych drzewkach owszem, coś tam mówili, ale żaden nie powiedział, co z prezentami w takiej sytuacji.
Z powrotem do piwnicy, pamiętam, że o drabinę gdzieś się tam otarłem, a teraz się przyda. Rozstawiam ją obok drzewka, obrazek taki, że choinka spod sufitu zwisa, a drabina obok bardziej do oryginału podobna. Ostrożnymi ruchami prezenty rozkładam na jej szczycie, który oryginalnie powinien być spodem. I jak z ciężarem nie przesadzę, jak się gałązki w drugą stronę nie wygną! Jak hałasu nie narobię! Wpierw prezenty o podłogę uderzają, zaraz za nimi zahaczone ozdoby, bombki w bomby się zmieniają i do sypialni trafiają jako pierwsze, za nimi w ciemne kominy małżowiny usznej wpadam ja. Raport końcowy:
Po wezwaniu policji, funkcjonariusze zastali obrazek taki: choinka już nie wisiała, nie stała, a leżała, obok na podłodze leżałem ja. Pracy dużo nie mieli, bo w łańcuch byłem zaplątany i skuwać mnie nie było potrzeby. Wylądowałem na komisariacie, a korzystając z jedynej rozmowy telefonicznej, dowiedziałem się od adwokata, co tak naprawdę zaszło tej nocy.
Grupa hejterów dowcip mi zrobiła. Zgadali się na portalu i tabliczki z numerami domów poprzestawiali tak, że do jednego z nich na wigilię wpadłem jak śliwka w kompot. Jak wyjdę z komendy przed 24 grudnia, to się zamelduję, jak nie, to w tym roku Świąt nie będzie.
tomasz olczak
Foto: http://koseatra.blogspot.com/2012/12/moja-choinka-do-gory-nogami-z-czarnymi.html